Dziki 2020

2020 zbliża się ku końcowi, co wiąże się z czasem podsumowań. Ostatnie 12 miesięcy zleciały w piorunującym tempie, działo się sporo. Na gruncie zarówno prywatnym jak i zawodowym dużo się zmieniło. Za większość decyzji odpowiadam sama, a spora część została podjętych przez innych, przez przypadek, przez los. I tak, pod lupę biorę hasło “każdy jest kowalem swego losu”. Bo czy rzeczywiście?

Oswoić Ylvę

W połowie 2020 ogromną zmianą była przesiadka z dostojnego i ukochanego Czerwonego (BMW 700 GS) na dziką Ylvę (Husqvarna FE 450). Czy żałuję? Momentami tęsknię za Czerwonym, ale jak zadaję sobie pytanie: gdybym mogła z powrotem zamienić Ylvę na niego, czy bym to zrobiła? Odpowiedź brzmi nie. Zdecydowanie nie. Choć Ylva jest dzika i nie zabiorę jej na romantyczny zachód słońca, to pojadę z nią na rześki wschód, od samego rana odkręcając manetkę, coraz to śmielej wbijać będę koło w ziemię. Cóż, mogę na niej się wyżyć, co niesamowicie w tym roku jest rzeczą wskazaną.

Z Ylvą mam za sobą niezapomniane pierwsze razy: pierwsze wheelie, skoki, rzeki, skały, hard enduro, rajd w górach dynarskich, podium, rajcujące hopki, piaski i garażowe majsterkowanie. A żeby nie było tak słodko - będę szczera i nie pominę, że mam za sobą super bolesne upadki, siniaki, lekkie wstrząśnienie mózgu. Trochę jak w toksycznej relacji. Tym bardziej pasuje do niej imię. Ylva <3 . Podobno wilka do cyrku zagonić się nie da. Zatem zawsze między nami będzie ta nutka niepewności. Czy nie ugryzie za mocno, czy nie zrzuci zbyt dotkliwie. Kiedyś sama bym tego nie umiała zrozumieć. Trzeba spróbować.

Żywioł

Z pewnością 2020 można zaliczyć do tych szalonych, nieco dzikich, nieokiełznanych. To tłumaczy dlaczego poniższy filmik podsumowujący jest tak pocięty i podarty. W końcu, 2020 składał się z tak różnorodnych momentów, czasem zbyt krótkich, czasem zbyt dynamicznych by mieć szansę odpowiednio zareagować, z nauczek i bolesnych lekcji doceniania tego co się ma i alertów przybierających rozmaite formy przypominających o tym jak wszystko jest kruche i niegwarantowane.

Jak to bywa, podsumowaniom często towarzyszy ocena. Robiąc rachunek roku, trochę korci by ją wystawić - czy był dobry. Był? Bawiłam się zajebiście. Bałam się mocniej i częściej niż w poprzednich latach. Adrenalina skakała pod sufit. Przesuwałam granice strachu. Dużo tęskniłam. Dużo ryzykowałam. Poza pięknymi momentami, osiągnięciami i niesamowitymi pierwszymi razami, życie na swój sposób sprowadzało na ziemię i częstowało piachem. Zatem czy był to dobry rok? Nie umiem ocenić teraz. Może za rok wrócę do tematu jak perspektywa obnaży złożoność tej zawiłej układanki. Za to, na tę chwilę, bez wahania mogę powiedzieć, że rok zakończę jako osoba silniejsza.

A wracając do pytania czy jesteśmy kowalami swojego losu? Po tym roku mam wrażenie, że zadufany i zbyt pewny siebie nos został jednak nieco utarty. Nie na wszystko mamy wpływ, czasem jedyne co nam pozostaje to decyzja jak dźwigniemy daną sprawę. Dlatego zachęcam by pozostać otwartym, nie oceniać, żyć na maksa, korzystać z pięknych chwil, doceniać.

Kilka dobrych wspomnień z 2020:


Wild 2020

2020 is coming to an end, which is associated with a summary time. The last 12 months have passed by at lightning speed, a lot has happened. On both private and business grounds, a lot has changed. I am responsible for most of the decisions, and many have been made by others, by chance, by fate. And so, I take the slogan "everyone is a blacksmith of their own fate” under the question mark. Because…. are they, really?

To tame Ylva

In mid-2020, a huge change was made, I switched from a dignified and beloved Red (BMW 700 GS) to the wild Ylva (Husqvarna FE 450). Do I regret it? Well, I do miss my Red at times, but when do I ask myself: if I could trade Ylva back for Red, would I do it? The answer is no. Definitely not. Although Ylva is wild and I will not take her for a romantic sunset, I will go with her to the brisk sunrise, unscrewing the lever from the very morning and boldly pushing the wheel into the ground. Well, I can take it all out on her, which is amazingly recommended this year.

With Ylva I have unforgettable first times: first wheelies, jumps, rivers, rocks, hard enduro, rally in the Dinaric mountains, podiums, amazing jumps, sand and garage DIY. And not that it was so sweet - I will be honest and I will not forget that I have had super painful falls, bruises, a slight concussion behind me. A bit like a toxic relationship. The name fits her all the more. Ylva <3. Apparently, you can't chase a wolf to a circus. So there will always be that note of uncertainty between us. Won't she bite too hard or shed too hard? Once upon a time I wouldn't have understood it myself. Well, you just have to try it.

Element

2020 is certainly one of those crazy, a bit wild, untamed one. This explains why the summary video below is so cut and torn. After all, 2020 consisted of such a variety of moments, sometimes too short, sometimes too dynamic to have a chance to react appropriately, lessons and painful lessons to appreciate what you have, and alerts that came in various forms to remind you of how fragile and not guaranteed everything is.

As it happens, summaries are often accompanied by an evaluation. When doing the bill of the year, it's a little tempting to rate - if it was good. Was it? I had a fucking great time. I was afraid more and more often than in previous years. Adrenaline was leaping up to the ceiling. I was pushing the boundaries of fear. I missed things a lot. I risked a lot. Apart from beautiful moments, achievements and amazing first times, life in its own way brought me down to earth and gave me sand. So was it a good year? I can't judge now. Maybe in a year I will come back to the topic as the perspective will reveal the complexity of this intricate puzzle. At the moment, I can say without hesitation that I will end the year as a stronger person.

Coming back to the question, are we the forge of our fate? After this year, I have the impression that the self-righteous and overconfident nose has been a bit worn out. We do not have an influence on everything, sometimes the only thing left for us is to decide how we will handle the matter. That is why I encourage you to stay open, not to judge, live to the maximum, take advantage of beautiful moments, appreciate.

Some good memories from 2020:

Previous
Previous

Majestatyczny śnieg

Next
Next

Enduro-jazda: ponad 20 maszyn!